Model / pojemność / rok produkcji
XJR X350/4.2 Supercharged/2003
Historia Samochodu:
Spotkania klubowe, to okazja do rozmów, poznania się ludzi i ich samochodów.
I właśnie podczas takiego spotkania, na Pikniku Motoryzacyjnym w Wirach, poznałem jeden z samochodów kolegi Aru – piękną Bestię 400 konną, zwaną potocznie Jaguar XJR. Poznałem i jak to z Bestiami bywa, zakochałem się w Niej od pierwszego wejrzenia. Oczywiście, aby żona w zazdrość nie wpadła, wymyśliłem, że niby dla Niej to auto miało być i w tym kierunku snułem swe marzenia o Bestii.
Aru nie myślał o sprzedaży, raczej spoglądał łapczywym okiem na moją III serię i rozmowa się chyliła ku zamianie aut. Szczerze mówiąc, to nie chciałem się z III serią rozstawać, a Bestię i tak chciałem mieć. No cóż, łatwiej jest mi auto kupić, niż się z nim rozstać, bo wspomnienia wspólnie spędzonych nocy w garażu, powodują tak silną więź, że z garażu wychodzić się nie chce.
Co ciekawe, nie zauważyłem, aby auta były zazdrosne o inne auta w tym samym garażu. Czy Wy też macie takie spostrzeżenia?
Piknik się zakończył i nasze marzenia o zamianie aut ucichły, gdyż żaden z nas nie bardzo się chciał rozstać ze swoim.
Czas jakiś minął, a w mojej kociarni zawieruszył się kiedyś taki kundelek, zwany również S-type. Całkiem miłe stworzenie dopóki lata wokół komina, ale gorzej, gdy przestaje merdać ogonem i tygodniami leni się w warsztacie, z powodu coraz to nowych boleści. No cóż, są i takie przypadki, że trzeba się rozstać i bólu nie czuć. S-type wyjechał z mojej lecznicy, zwolnił miejsce w garażu, a ja … zadzwoniłem do Aru, aby pogadać i dowiedzieć się co u Bestii słychać.
Trafiłem na dobry czas, czas jesiennych słot i zbliżających się śnieżnych zamieci, który to czas, Bestia spędzała w garażowych pieleszach. Aru był zaskoczony, nie bardzo wiedział, co powiedzieć, ale coś musiał, a auto stoi, żal na deszcz wyprowadzić, więc podjął temat, a ja pociągnąłem dalej i tak Aru opowiedział historię auta, opisał wszelkie zabiegi pielęgnacyjne, jakimi pieścił Bestię, opowiadał o …, no nie, tego Wam nie powiem, bo zbyt intymne to były zwierzenia. 🙂
Krótko mówiąc, tak wiele i ciepło o Bestii opowiadał, że zmrok zapadł i zbyt późno było, aby tego dnia pojechać odwiedzić Bestię. Następnego dnia, z Kolegą Żelkiem, również miłośnikiem kociego podwórka, udaliśmy się do garażu Bestii, 4oo km jazdy i już mogłem sobie przypomnieć mój pierwszy zachwyt ze spotkania na Pikniku w Wirach.
Aru coś wspomniał o jeździe próbnej, ale obawiałem się, że każda minuta Bestii w rękach Aru, może mnie oddalić od momentu, gdy Ją posiądę, więc darowałem sobie próbne jazdy, skoro miałem mieć za chwilę możliwość jazdy długiej, kilkugodzinnej, takiej, jaką oboje lubimy.
Aru, jako, że człowiek z niego ułożony i pedantyczny, dokumenty Bestii miał pięknie skatalogowane i chronologicznie wszystkie faktury złożone. I w ten sposób, Książę Ciemności, jak Bestię nazywał Aru, przeszedł w moje ręce.
Poza umową, dostałem jeszcze bonus: ucałowanie, uściskanie i podziękowanie od żony Aru, … czyżby się cieszyła, że Aru rzadziej garaż będzie odwiedzał?
Jako, że Bestia przez czas jakiś była w rękach obcego mężczyzny, ze zrozumiałych względów należała się Jej dokładna kąpiel, co zostało jej zafundowane w profesjonalnej łaźni Auto SPA.
Sami oceńcie, jak wygląda Bestia po wyjściu z piany. Jest uroczo niedostępna i agresywnie pociągająca. Wiem, co mówię, mam już za sobą kilka z Nią spotkań.
I jeszcze jedno: do garażu chodzę razem z żoną, więc nawet nie próbujcie myśleć o Bestii – nie oddamy!