Koniec roku, to czas zabawy, początek karnawału, ale i podsumowań czasu minionego.
Zjechało się na Rancho kilkanaście osób, aby w miłym gronie spędzić ten noworoczny czas.
Z Paryża dolecieli Niunia z Elą, których podziwiam, gdyż w tym roku „stuknie” im 80 lat, a latają po świecie, biorą udział w spotkaniach klubowych i … im się chce. Czasem patrzę na młodszych o 50 lat i widzę, że się im nic nie chce. Nie warto wstać, nie warto odpisać na mail, nie warto zapytać, nie warto odpowiedzieć. Czy ta chęć aktywnego życia przychodzi dopiero pod jego koniec? hmm, jakieś smutne refleksje mnie naszły.
Czas wrócić do zabawy. Sylwester był w stylu lat minionych, lat 70-tych, 80-tych, muzyka z winylowych płyt, stroje z czasów „dzieci-kwiatów”. Po prostu pełen luz.
Nestor spotkania, Niunia, zagaił, życzenia złożył i zabawa się potoczyła.
Stroje z „tamtych lat” z szaf powyciągane.
Muzyka pomogła w czuć się w lata minione.
A i na „nocne Polaków rozmowy” czas się znalazł.
Oczywiście, o północy fajerwerki rozświetliły niebo, a było tego niemało.
Dziewczęta znalazły wspólny język i nie sposób było im przerwać.
Muzyka grała do rana.
Nowy Rok przywitał nas śniegiem przyprószony i postanowiliśmy to uczcić kilkoma zjazdami na tyrolce.
Rok 2016 uznaliśmy za rozpoczęty.